I znowu basen.
Lubię to, naprawdę. Trochę teraz to jest challenge, zbanie o dystans, czasy, żeby jak najwięcej, żeby kondycja się robiła...
Paradoksalnie gdy zaczęłam pływać dłuższe dystanse ciurkiem, to mi spadły wyniki z zegarka - podejrzewam, że on jakoś wycinał bardziej przerwy albo nie zaskakiwał od razu, że startuję na nowo. Bo czasy brutto są lepsze. Skoro miałam tempo 2:20 na 100m ale 1000m przepływałam w 35min, a teraz mam 2:40, ale 1000m robię w 27min, to coś nie gra ;-)
W każdym razie to uczucie, że wchodzę do wody i mogę płynąć przez kilometr - albo i dłużej, jest naprawdę fajne :) Szczególnie, że to ten kraul, przy którymś kiedyś zdychałam po 25 metrach...