Ostatnio robiłam porządki w kwiatach i ogarniałam taką wielką starą hoję z suchych pędów. I jeden mnie oszukał, i na końcu długiej suchej odnogi miał dwa listki. Oczywiście ucięłam ją zanim się zorientowałam.
Ale te dwa biedne listki stwierdziły, że chcą żyć, wypuściły w wodzie korzenie i po zasadzeniu zapierdzielają tak do życia, że się zdziwiłam. Zawsze mi się wydawało, że hoja rośnie wolno ;-)
Lubię to uczucie, gdy mi kwiaty rosną :) Nie od razu się z wszystkimi dogaduję, ale chyba jest ok.
M. chyba też jest przez nie lubiany, bo taka mała monsterka, którą zakupił wcale nie tak dawno, jest aktualnie wielgachnym habaziem z półmetrowymi liśćmi. Podobno to prawidziwe szczęście, gdy monstera rośnie z strzępionymi liśćmi z dziurami. Mamy bardzo dużo szczęścia zatem :D