I znowu pióra ;-)
Zaczynam zauważać pewną specyfikę cykliczności w moich piórowych wariactwach.
Najpierw jest hype na jak najwięcej - byle każde pióro miało dopasowany atrament, byle mieć tyyyle kolorów pod ręką itp itd. Potem przestaję się w tym odnajdować, atramenty w tych piórach wysychają, jest wielkie czyszczenie i minimalizacja. Po czym stwierdzan, że znowu mi kolorów brakuje, albo kupię jakiś atrament i trzeba przetestować, i w sumie jak tankuję jedno, to może jeszcze jakieś, a tu bym podmieniła kolor, bo ten nowy fajniejszy, to wtedy tam pójdzie inny atrament, a tu wleję nowy... I znowu ląduję z całą baterią piór.
To zdjęcie jest właśnie po takim zatankowaniu baterii ;-) Gdyby nie to, że mi zabrakło tłoczków, to bym zatankowała jescze parę... ;-)
A tak w ogóle to po prostu lubię patrzeć na tę zbieraninę :) Nowe tegoroczne kolory Safari są już znane - i mnie osobiście nie zachwycają, ale jeszcze liczę na jakąś butelkową zieleń Al-Stara...
...i tak, nadal nie wiem, po co to robię, ale skoro świat mnie w tym wspiera i losowi ludzie pomagają mi zdobyć kolejne brakujące modele, to chyba jednak jest w tym jakiś sens.