RCKiK po raz kolejny, który to już taki post?...
Tym razem po raz drugi oddałam płytki i było to o wiele lżejsze doświadczenie niż poprzednim razem - a przynajmniej nie byłam tak skołowana po oddaniu. W sumie to wyglada na to, że moja krew bardziej się nadaje do oddawania płytek niż całości ;-)
Generalnie za każdym razem gdy dostaję kwalifikację do oddania to czuję się wybrańcem. Za każdym razem gdy brnę przez te 3 strony formularza z przeciwskazaniami, to naprawdę czuję wdzięczność, że mogę tu być, odznaczać to "nie", a w efekcie pomóc ludziom.
I pomimo, że jest to pewna "trudność", w sensie fizycznym i organizacyjnym, to świadomość, że można zrobić dla ludzkości coś, czego się nie da osiągnąć w żaden inny sposób (przynajmniej jeszcze), wynagradza te trudy.
Jeżeli możecie - polecam. Jeżeli nie przez zwykły altruizm, to może się skusicie na czekolady, dwa dni wolnego, odpis od podatku, a przy dotarciu na poziom zasłużonego - także zniżki na leki i komunikację ;)
PS. Tak, dobrze widzicie, to jest piątek, "zmarnowałam" wolny drugi dzień bo sobota i tak jest wolna. Ale przecież nie o to tu chodzi.