Bo dlaczego się zaręczać tylko raz? :D
A tak serio - odebraliśmy dziś obrączki. Postawiliśmy na tytan z karbonem - żeby było to mniej "delikatne" niż złoto.
A jako że pierwotny pierścionek zaręcznowy spełniał wybitnie moją potrzebę bycia księżniczką w złocie i brylantach, to zamówiliśmy "do kompletu" wersję z tytanu. Przynajmniej nie będę musiała go zostawiać w domu na jakieś podróże czy sytuacje ryzykowne.
No a nawet backupowy pierścionek żeby być zaręczynowym wymaga zaręczyn :D Fajnie było powiedzieć drugi raz "tak". Nawet jak wszystko było w wybitnie żartobliwej atmosferze ;-)
Chciałabym jeszcze zauważyć, że te wszystkie symbole tracą wartość, gdy ważne jest to, co jest między nami.
Traci się potrzebę pokazywania "wspaniałości" na zewnątrz. Robienia czegokolwiek na pokaz. Bo czy naprawdę zrobi mi różnicę czy będę miała suknię "z waty" na ślub czy jakąś "zwykłą" sukienkę, którą potem jeszcze założę parę razy?
Oczywiście, chciałabym jeszcze trochę schudnąć, by mieć zdjęcia z - jakby nie patrzeć - istotnego mometu mojego życia w jak najlepszym wydaniu. Chciałabym, żeby wszystko było ładnie, świeciło słonko itp itd. Ale czy ta otoczka sprawi, że do końca życia będziemy szczęśliwsi? No jak.
Moim ulubionym naszym zdjęciem jest pewne poranne zdjęcie rozczochranych osób w pidżamach, które zaśmiewają się do bólu brzucha i łez. Myślę, że żadna fota w najpiękniejszych strojach tego nie pobije.
To jest wspaniałe uczucie jak nie trzeba niczego udawać, niczego dorabiać, zmieniać się pod czyjeś wyobrażenia. Wystarczy być i to już jest dobre.
Wystarczy być i to już jest dobre. Serio.