10-lecie Open Voice Studio.
Bosz, ale ten czas płynie... Na pierwszą lekcję poszłam dokładnie 1 września 2015. Przypadkiem.
Chodziłam do liceum z bratem Agnieszki Kamińskiej - założycielki OVS. I tak w sierpniu 2015 przeglądałam fejsbuka, a on mi polecił stronę OVS. Zalajkowałam, bo akurat chwilę wcześniej umawiałam się z koleżanką, że zaczniemy się uczyć śpiewać, ale ona zaszła w ciążę i pomysł upadł. Tydzień później zobaczyłam wpis, że ogłaszają nabór na lekcje i zadzwoniłam.
To było dobrych parę żyć temu, byłam innym człowiekiem, mającym problem z poprawnym zaśpiewaniem gamy. Ale Aga mnie nie przekreśliła. Pomimo że mogłaby uczyć o wiele zdolniejsze osoby, dała mi swój czas i energię.
Po tych 8 latach nauki widzę to, co ona widziała na początku. Kobietę, która nie bez poworu ma "art" w imieniu - swoją drogą to "art" uświadomiła mi to inna Marta na tej imprezie ;-)
Kobietę, która była w stanie przejść wiele, by otworzyć się na prawdę. Która znalazła tyle odwagi, że starczyło jej na wybranie swojej własnej drogi. Kobietę, która po latach śpiewa zupełnie innym głosem i bez wahania powie, że było warto przejść przez to wszystko.
Nie da się nauczyć śpiewać nie pracując równolegle nad swoim człowiekiem. Śpiew i emocje to naczynia połączone. Śpiew i prawda są nierozerwalne. Jeżeli okłamujesz siebie, ludzie nie uwierzą Ci, gdy śpiewasz.
To jest na tyle połączone, że nie wiem, czy bardziej moja praca nad sobą pomogła mi w śpiewaniu, czy nauka śpiewania pomogła mi byc sobą.
Ale jakkolwiek by na to spojrzeć - warto było.
Warto było przede wszystkim słuchać intuicji. Nie ma przypadków. Są tylko znaki.
Wasze zdrowie!