Udało się dotrzeć nad morze =)
I to nie takie "na łatwiznę" przy domu, ale aż na molo w Orłowie :)
Jakoś tak wyszło, że ustalałam plany z rodzicami, i że sobota przed południem to jest jedyny sensowny moment, kiedy mogę zobaczyć morze i chciałabym to zorbić, a oni, że też chcą, i że może jakiś obiadek i w ogóle :D No to poszliśmy jak normalni ludzie na spacer i obiad mieście.
W sumie gdyby wszyscy żyli jak moja rodzina to knajpy by zbankrutowały ;-) Jakoś jedzenie na mieście zawsze było "zbytkiem" a spacery to bardziej do lasu niż po mieście. No a w lesie to bardziej kanapki z domu niż restauracje :D