Imbir, kurkuma, cytryna, pomarańcza, miód.
Mam mocne postanowienie, że w tę zimę nie będę chora. Na razie się udaje wylawirować gdzieś na poziomie lekkiego kataru i osłabienia. Takie herbatki oraz czosnek dają radę.
I siła woli. Zdecydowanie siła woli.
Tak czasami kusi mnie przetać trzymać gardę, poddać się, położyć do tego wyra i olać wszystko, ale wiem, że potem zanim wrócę do siebie, to miną tygodnie bez sensu. Ta chwila słabości i "komfortu" nie jest tego warta.
Mam takie wrażenie, ze tak jak mniej odwagi potrzeba do tego, żeby mieć probolemy, niż do tego, żeby być szczęśliwym, to tak samo jest z chorobą i zdrowiem. Oczywiście obie teorie działają do pewnego stopnia, ale działają.
Ile razy uciekałam w chorobę... Bo przecież to było takie piękne alibi, żeby czegoś nie móc zrobić, żeby świat przestał się czegoś domagać.
Jak jesteś zdrowy, silny i szczęśliwy to zaraz ktoś będzie chciał od Ciebie, żebyś sobie radził nie tylko ze swoim podwórkiem, ale też pomógł reszcie.
Ale nie trzeba uciekać w chorobę. Wystarczy postawić granice.