Zrobiłam szybki strzał do marketu po doniczki (trochę przespaliśmy moment, w którym nasze kwiatki już dawno wyrosły z obecnych, i to do takiego stopnia, że zaczęły strzelać focha, nie było wyboru jak w końcu ogarnąć im jakieś większe lokum), a tam normalnie święta. To niesamowite, że człowiek ledwo wróci z wakacji, już Halloween i Wszystkich Świętych. Świeczki się na grobach jeszcze nie wypalą, a w sklepach Boże Narodzenie. Potem jeszcze pół Polski będzie się dopiero zbierało do wyniesienia choinek, a tam Walentynki. Ledwo ludzie odkopią się spod serduszek, a tam goni zajączek wielkanocny... którego zaraz gonią wakacje. I kółko się zamyka...
A kwiatki zaakceptowały nowe doniczki i przestały marnieć. Akcja się udała :)