Bosz, jak to dobrze móc nic nie robić... :)
Trochę popaduje, więc gapimy się głównie w kindle. Zaliczyliśmy spacer do centrum miasta i trafiliśmy do jakiegoś lokalnego baru na fried rice. Bosz, jak ja lubię taką kuchnię za 7zł z krajów azjatyckich.
Chciałabym jescze raz wrócić do Tajlandii, albo odwiedzić Indonezję/Filipiny. Sri Lanka wpadła nam trochę przez eliminację miejsc pod kątem zagrożenia malarią - nie chcemy być wykluczeni na rok z krwiodastwa. A fajnie byłoby zaliczyć miejsce z trochę fajniejszym jedzeniem.
Choć muszę przyznać - że w porównaniu do tego, czego doświadczyłam za pierwszym razem, teraz było naprawdę mega i pysznie wszystko!