I polecieli!
Pierwszy raz trafiłam na Airbusa 380. Muszę przyznać, że tak jak z zewnątrz wygląda jak trzmiel, który w ogóle nie powinien latać, bo wszystko jakieś takie za duże i wygląda jakby miało zaraz runąć (szczególnie przy lądowaniu), to od strony środka nie ma tego wrażenia ciężkości - chyba bardziej topornie to wszystko startowało w 747.
No i proszę państwa! Podali LODY!
Tak, prawdziwe waniliowe lody! No poezja! I to w momencie, gdy myślałam, że tam uschnę i już chciałam prosić stewardesę o jakąś wodę. No mega!
Lubię latać =)
Tak, wiem, okrutnie nieekologiczne i w ogóle, ale jest coś pięknego w samym tym, że można wzbić się w niebo i w parę godzin znaleźć na drugim końcu świata.