Trochę to w ogóle ciekawe, że już w połowie sierpnia potrafiłam siedzieć w swetrze i marznąć w domu, a teraz na początku września jest 26 stopni w cieniu....
Aż człowiek jakoś bardziej docenia to ciepełko po takim zimnie :D Przy pierwszej fali upałów to trochę narzekałam, teraz chłonę ile się da ;-)
Zdjęcie kwiatuszków aby było, bo w sumie takie tam życie weekendowe i jakoś nie bylo weny na więcej...