Tego dnia pierwszy raz cięłam "poważną" piłą spalinową. Muszę powiedzieć, że jednak taka robota to jest kawał roboty, i zdecydowanie wolę narzędzia mniejszego kalibru (całe szczęście, że były też piły w żeńskim rozmiarze i nie całe drewno miało średnicę pół metra :D).
Ale ogólnie robienie w drewnie mnie w jakimś stopniu rajcuje. Jest coś takiego głęboko natywnego, związanego z ogniem, bezpieczeństwem. Zbieranie i układanie zapasu drewna mnie uspokaja. Jest to z jednej strony ciężka fizyczna robota, ale z drugiej ładnie pachnie i trochę takie klocki dla dorosłych. No i to takie miłe przytulające uczucie jak się patrzy na ścianę równo poukładanych łupków... =)
(To co ja tam wspominałam o odpoczynku na urlopie? :D)
Ach... no i przy okazji tych całych zabaw z piłami okazało się, że mój mężczyzna jednak jest odrobinę romantyczny... ;-)