URLOP!
Taki prawdziwy, dwutygodniowy, może bez specjalnych wojaży, w sumie cały u rodziców mojego mężczyzny lub moich, ale nadal - są góry, jest las, będzie jezioro, będzie las. Cóż więcej trzeba?...
Czekałam na to mocno, ostatni czas był intensywny - i w pracy (obawiam się, że intensywność wróci zdwojona po tym moim urlopie, ale jakoś będe musiała to przeżyć), i po pracy (kończenie kursu kompozycji zajmowało naprawdę sporo czasu). Liczę trochę na to, że nawet jak teraz będzie intensywnie (mała szkoła bycia wakacyjną mamą), to jednak głowa zajmie się czymś innym i odpocznie mentalnie od tego, co uwierało w ostatnim czasie... :)
...i z tej całej chęci do odpoczywania ogarnęliśmy ognisko, które było do tej pory było kupą gałęzi i wymagało wywiezienia ponad 10 taczek popiołu... ;-)