Można mieć 40 lat i robić coś po raz pierwszy w życiu.
I to nawet gdy mówimy o rzeczach wcale nie ekstremalnych i nieosiągalnych, ale raczej takich, które ludzie robią "na co dzień".
Otóż - byłam pierwszy raz w Imaxie. Poszliśmy z M. na "Awatar - The way of water". To był świetny film na tego rodzaju seans. Trzeba przyznać, że wrażenia świetne, a sama historia też niezła, i oczywiście pole otwarte na kolejne części.
Ale teraz to wracam do czekania na drugą "Diunę". Po drodze zresztą przeczytałam wwszystkie 6 części i jestem bardzo ciekawa, do którego momentu ją zekranuzują i jak pokażą niektóre rzeczy. I trochę już mi szkoda, że skończyłam serię. Trochę się zastanawiam, czy wchodzić w kontynuacje pisane przez syna, ale na razie może wrzucę na ruszt coś innego ;-)
PS. Ktoś mi mówił, że 3 pierwsze części Diuny, a potem jest słabo, ale uważan, że lekka czkawka "lekkości czytania" na "Bogu Imperatorze" jest do zniesienia, a potem znowu jest fajnie. I w sumie kończy się tak, że aż szkoda, że nie napisał więcej :D