Ostatnio jakoś zawyżam średnią bytności w biurze ;-)
Tym razem chciałam odebrać książkę od kolegi, a skończyło się na świętowaniu 1000-cznego pracownika w firmie.
W tym roku mamy 25-lecie, mój kontakt z "Lufą" będzie w tym roku pełnoletni, tyle sentymentów i wspomnień...
Kiedy przychodziłam na staż było jakieś 150 osób, jak przechodziłam na etat to było koło 210. A teraz jest 5x tyle. I to ciągle rośnie, ciągle nowe projekty, sama raz będę spamować ofertami pracy, bo moje serwisy będą się rozrastać. Niesaowite :)
Choć z drugiej strony coś bezxpowrotnie odeszło, już nie znam imion ludzi mijanych w windzie i na korytarzach, słyszymy sie praktycznie tylko na timsach, ludzie przestają nawiązywać "ludzkie" kontakty, nie ma wspólnych wyjść na lunch, piwa po pracy i piłkarzyków w przerwie.
Może się nie znam, bo nie pracowałam nigdzie indziej i łatwo mi takie peany zadowolenia wygłaszać, może sama nie wiem, że mogłoby być lepiej. A ale jak mi coś nie odpowiada, to zmieniam. I pracę zmieniałam kilka razy, tylko pracodawca pozostawał ten sam ;-)
Bo przecież człowiek musi sobie czasem polatać ;-)