Tak, to jest ten mikrofon i ten dzień, kiedy pierwszy raz przed nim stanęłam w studiu.
Jakie uczucia? Ciekawe :D na pewno mniejsza trema niż na scenie. Jakoś świadomość tego, że można powtórzyć i poprawić mocno uspokaja.
Ale też wychodzą wszystkie niedociągnięcia. To, co na scenie jest atutem, sprawia, że brzmisz naturalnie, twoja gra porywa ludzi, w studio staje się balastem, wszelkie niekontrolowane emocje słychać jako błędy, każde nierówne uderzenie w struny wychodzi na wierzch nieproszone nie wiadomo kiedy.
Ale tak, nawet z takiego amatora jak ja da się coś zrobić :)
Coraz bardziej się upewniam, że bardziej chcę pisać piosenki niż je wykonywać, ale jedna płytkę to sobie gdzies kiedyś nagram, tak tylko żeby sobie udowodnić, że potrafię :)
Impossible is nothing =)