Sprzątania dzień czwarty, ostatni.
Nie, żebym zrobiła wszystko, co planowałam. Jest 21:56 a ja mam jeszcze sporo na liście... Ale cóż. Co się dało, to zrobiłam. Satysfakcja ogromna. Zmęczenie też ogromne...
I całe szczęście moje wrażenie, że jak posprzątam, to będzie mi lepiej, nie było tylko wrażeniem i rzeczywiście jest mi lepiej. Tak, wiem, zaraz się znowu pobrudzi. Zresztą to co wyczyściłam w piątek zdążyło już się zakurzyć. Ale w końcu nie leżą papiery, rzeczy nie czekają na wyniesienie do piwnicy, piwnica na ogarnięcie... Kwiatom jakby lepiej po myciu, okna jakby jaśniejsze, za łóżkiem jakby mniej kurzu...
A jutro zacznę młyn na nowo... ;-)