Sprzątanie dzień drugi.
Czuję mięśnie, o których istnieniu zdążyłam zapomnieć. Bolą mnie nawet dłonie [sic!]...
Dodatkowo w końcu pojechałam na zakupy i jak się dorwałam do marketu po 2 miesiącach to wróciłam z toną dobra wszelakiego. Wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że tę tonę trzeba było przerzucić w odpowiednie miejsca. Takie 12kg zgrzewki mleka przeniesione parę razy robi robotę... :D
A jak robiłam to zdjęcie to wydawało mi się spoko, że wystarczy takie coś cyknięte telefonem. Musiałam być chyba nieźle zmęczona, bo teraz w tym nie widze nic fajnego :D