Jeżeli miałabym na coś zamienić widok z okna, to musiałoby to być coś z górami... ;-) No albo z pełniejszym morzem.
Więc drobne "szybko szybko, zanim do nas dotrze, że do bez sensu", spełniona obietnica odwiedzin, 600km za kółkiem (tankowanie pomińmy...) i oto są zdjęcia widoku z balkonu w innej scenerii :D
Mam odwieczny dylemat, czy moje bycie dzieckiem miasta, gdzie mogę załatwić "wszystko" w 15 minut, mam przychodnię, sklepy pod blokiem, 2km do pracy, rodziców i szkoły, wszystko łatwo i przyjemnie, dostępne, bezproblemowe...
A z drugiej strony przecież tak cudownie być z naturą, zwolnić tempo, nawet czegoś nie mieć na wyciągnięcie ręki, ale poczuć to bardziej. Musieć zadbać o byt, zaplanować zakupy, zatroszczyć sie o ciepło, wodę...
Tak jak nie wyobrażałam sobie mieszkania poza centrum, a nawet dolnym tarasem Gdańska, i nadal sobie nie wyobrażam innego miejsca, tak coraz częściej gdzieś dopuszczam myśl, że mógłby zaistnieć bodziec, który mnie z tego miasta wywieje...
Ale na razie to sobie tu korzystam z wygód :D