Kiedy w czasie zbiegnie się zlikwidowanie choinki z półmetrowej doniczki oraz torebka nasion "łąki kwiatowej" w gazecie, to co mogło pójść inaczej, niż łąka w doniczce? :D
To jest niesamowite, że sasiałam to jak bądź, coś tam podlałam, a po tygodniu już są małe roślinne szkraby. Nawet nie wiem co to będzie :D
Dziwnie mam z tymi kwiatami, niby nie lubię "grzebać w ziemi", a ostatnio 4 litry wody, żeby podlać wszystko, to mało... I fakt - taka ciągła pielęgnacja pewnie by mnie męczyła. Na zasadzie, że jak gdzieś zapomnę czegoś i zrobię 2 dni później to już będzie smutek to nie bardzo by u mnie działało.
Ale z moimi kwiatkami mam deal - ja im nie przeszkadzam, podlewam co najmniej raz na tydzień, a one sobie rosną. Chyba, że są bluszczami albo sukulentami [sic!] to wtedy mniej ;-)
A wieczorem "podlałam" trochę siebie cudownymi zajęciami Voice Healing u Agnieszki Kamińskiej... Uwielbiam te momenty, które daję sobie w prezencie na coś totalnie oderwanego od rzeczywistości.