Dzisiejszy dzień w skrócie - wyszłam na kawę, dotarłam nad ocean :D
Serio, dosłownie tak było. Fakt, że po drodze tę kawę zgarnęłam, i to w miejscu do którego jeszcze wrócę :) Ale potem zaczęłam iść, i iść, i w pewnym momencie w sumie to już było blizej nad ten ocean niż dalej, kupiłam po drodze chleb, ser, szynkę, pomidory, kartonik wina i nóż i poszłam do końca ;-) Choć planowany lunczyk nad oceanem ze względu na panujące warunki, przeniosłam do pobliskiego parku. Gdzie też była dość klimatyczna toaleta, jedyne 0,20 za bilecik wstępu :D
W sumie to był jedyny dzień, kiedy by przydałaby się membrana od wiatru, ale nie wzięłam, bo po co, przecież ja tylko po kawę :D
Ocean to świetna sprawa, też tam jeszcze muszę wrócić :) Wrażenie jak raptem fala próbuje Cię dorwać, też bezcenne. Oszczędności na kawie jak znalazł :D
Choć spacerek był na tyle fajny, że wróciłam z niego tramwajem - co zresztą też było atrakcją turystyczną, tylko 3.50 EUR :D Ale uwielbiam te funiculary portugalskie niezmiennie. A, tak tylko dopowiem, że miałam jechać linią 1, ale coś było dziwnie, tramwaj przyjechał, odjechał pusty, ludzie zostali, zdecydowałam się na linię 18, i co? Czekało na mnie ostatnie wolne miejsce =)
Porto ogólnie super. Nie ogarnęłam po mapie, że tu tak wszędzie blisko, miałam wrażeniem, że te wszystkie przejścia to mi zajmą tak spokojnie z 2x więcej czasu.
Może jakbym była tego świadoma, to bym poszukała noclegu w jakimś cichszym miejscu. Ale fakt, że klimat tej kamienicy w ktorej jestem, a szczególnie te czerwone drewniane drzwi balkonowe i drewniane stropowe belki mi robi. Aż się nie chce wychodzić na zewnątrz :D