To uczucie, jak kwiatek, który notorycznie Ci padał, gubił liście, nie wiadomo czy mu było za sucho, mokro, jasno, ciemno, zimno, ciepło, nie ważne co robiłaś, to marniał – zaczyna puszczać świeżutkie malutkie zieloniutkie listki.
I tak sobie myślisz, że warto było o niego walczyć, że w końcu znalazł swój czas, zaufał, że tym razem będzie dobrze i rośnie dalej.
I sobie myślisz, że był takim małym 10cm kwiatkiem z marketu, a teraz jest dzielnym ponad półmetrowym drzewkiem.
I myślisz też, że kiedyś nie chciałaś myśleć o kwiatkach w domu, a teraz z nimi rozmawiasz... I nie umiesz wyjść z budowlanego bez kolejnego ;-)