Ostatnio nadrabiam bytności w kinie. Tym razem "Sonata".
Po rekomendacji jaką otrzymałam, miałam obawy, że film mnie bardziej przemieli, ale całe szczęście nie zabrakło chusteczek.
Niesamowita historia – o odnajdywaniu siebie, kontaktu ze światem, podążaniu za marzeniami, uczeniem się życia na nowo... O tym, jak ważna jest uważność, ile można przegapić, ile można odnaleźć, jak dużo daje otwartość na drugiego człowieka. O tym jak ogromne są możliwości adaptacyjne naszego mózgu.
I tak sobie czasem metaforycznie patrzę teraz na pewne aspekty, których "nie umiałam usłyszeć" i jak niewiele trzeba, żeby jednak dotrzeć do sedna.
Może to nie jest tak, że wystarczy "tylko" chcieć. Ale od chęci trzeba zacząć...