TL;DR: Krótka historia o tym jak cieknąca pralka powoduje stworzenie czegoś pięknego.
Wszystko się zaczęło w poniedziałkowy wieczór, kiedy to szykując się do spania wdepnęłam w mokry dywanik łazienkowy. Taki dywanik, co to nie miał prawa byc mokry w normalnych warunkach. I dokładnie ten dywanik, który leżał koło pralki. Nie ma piękniejszej myśli na spokojny wieczór niż "%$#&*$@$ pralka cieknie"...
Jako że już bardziej nie ciekła to po prostu poszłam spać i następnego dnia wezwałam posiłki – akurat tata był w mieście. Wypruliśmy fartuch, oczyściliśmy, założyliśmy z powrotem, testowe pranie poszło znakomicie.
Żeby rozkręcić pralkę potrzebowaliśmy kluczy nasadowych, które dostałam od znajomych na ostatnie urodziny. Piękne czerwone pudełeczko z komentarzem, że "każda kobieta potrzebuje czegoś czerwonego" :D
Jako że to był debiut tychże kluczy, to zrobiłam adekwatne zdjęcie w użyciu i tymże znajomym wysłałam. I tak potem z koleżanką rozmawiamy, co tam jak tam, a bo wiesz, robię logo, i mi nie idzie, a to ja mówię, że uwielbiam takie zabawy i czy mogę, bo w końcu płacę Adobe haracz, to niech coś z tego będzie :D No i jest :D
To także jeszcze tajne przez poufne, ale tak strasznie lubię jak się takie rzeczy synchronizują, a na dodatek można zrobić coś pięknego.
PS. Kolejne pranie poszło i nadal sucho. Nie mam bladego pojęcia co tam ciekło...