Podobno nie można jeść gorącego pieczywa (i ciasta).
ZAWSZE to robię. Jest to coś z top 10 przyjemności życiowych (tak na oko ;-)). I nie rozumiem, jak kromka świeżo upieczonego chleba ma mnie skrzywdzić, a taki tost to już jest spoko ;-)
Swoją drogą to chyba już gdzieś tu pisałam, ale uwielbiam fakt pieczenia chleba w domu. Dla wielu osób to jest niewiadomo jaka magia (choć owszem, znam takich, którzy to na poziomie takiej magii robią), ale w moim przypadku to jest jakieś 15 minut prostych czynności wieczorem i rano mi pika (mój piekarnik ma timer), że można wyjąć świeży pachnący gorący chlebuś :)
Nawet ciężko mi powiedzieć co w tym jest takiego super. Chyba najbardziej taki powrót do korzeni. Ten zapach świeżego chleba rano tuli bardzo fajnie. Pomijając oczywiście wszelkie walory smakowe i zdrowotne :D