Moje aukcje na WOŚP w większości się sprzedały. Co oczywiście oznaczało, że musiałam to wszystko popakować i wysłać. Jako że mentalnie przygotowywałam się do tego faktu od jakiegoś czasu, a sporo ostatnio zamawiam wysyłkowo, więc recykling kartonów i wypełnień nie był problemem.
Ale to co widzicie na zdjęciu – to znaczy podajnik taśmy – to jest złoto i zło wcielone w jednym. Pięknie ułatwia zaklejanie paczek, ale też pięknie tnie skórę, która potem się kiepsko goi, jak coś pójdzie wam nie tak. Mi na razie poszło nie tak 2x, ale obawiam się, że to nie koniec przygód :D
Ale czuję pewną satysfakcję z tego, że udało mi się coś tam do WOŚPu w ten sposób dołożyć, choć za każdym razem jak muszę obsłużyć te paczki, to mam ochotę po prostu wpłacić tę kasę bezpośrednio i mieć święty spokój :D
A... właśnie! Żebyście mogli się jeszcze pośmiać z cudzego nieszczęścia :D Bo te paczki trzeba wysłać, także InPost wchodzi cały na żółto. Allegro też wchodzi całe na żółto, i one nawet się jakoś pomiędzy sobą integrują. W zeszłym roku udało mi się połączyć jakoś te konta i teraz jest tak, że wysyłka w jednej cenie i ja tylko klikam w inpoście doładowania i generuję te paczki.
No i wygenerowałam, pozaklejałam, podjechałam pod paczkomat (to istotne, była prawie 22, i to był mega pomysł, żeby jednak przejechać ten niecały kilometr, bo moje 2 bliskie paczkomaty zlikwidowali), skanuję paczkę, a ten skubaniec zamiast mnie zapytać jaki rozmiar, to otwiera skrzynkę A... Tak, okazało się, że to nie działa jak kod zwrotu. I że wygenerowałam same etykiety A, bo gdzieś po drodze nie zmieniłam rozmiaru... Fakt ten skomentowałam dość nieprzyzwoicie na głos pod tymże paczkomatem, dopiero po wydobyciu fali dźwiękowej się orientując, że obok stoi pan z pieskiem. Pana przepraszam za doznany dyskomfort z tego miejsca ;-) A ten samochód miał o tyle znaczenie, że jakbym miała jeszcze z tą siatą paczek dodreptać po nocy z powrotem, to pewnie parę osób dodatkowo by się załapało na poczucie dyskomfortu z powodu wyrażania przeze mnie emocji :D
No to wróciłam do domu, okazało się, że można anulować niewykorzystaną etykietę, ale cały proces i miejsca w któych trzeba było coś wyklikać były zorganizowane tak, że zwątpiłam w moją inteligencję. Niemniej – udało się. Następnego ranka miałam już środki na koncie, udało mi się "odblokować" zamówienia w Allegro (tam też wcale nie było tak oczywiste jak usunąć stare paczki) i wygenerować już poprawnie wszystko.
A następnego dnia jak podjechałam pod tenże paczkomat, to się okazało, że... nieregauje. No zawisł skubanieć, ani kodu nie chce, ani "zaczynamy" nie działa. Przyuważyłam niedomkniętą skrytkę, ale zamknięcie jej też nie pomogło. A wiecie co pomogło? Poklikanie na ślepo w ekran gdziekolwiek... Coś tam mu się zaczęło przypominać jak się działa i finalnie udało mi się wszystko nadać.
To tak jakby ktoś miał wątpliwości dlaczego czasem myślę, że lepiej byłoby wpłacić Owsiakowi żywą gotówkę... :D