I kolejny dzień przed kompem...
Rzadko piję z tego kubka, kupiłam go lata temu babci, i zabrałam do siebie po jej śmierci. Dziś jakoś nie mogłam znaleźć natchnienia na żaden i kawa wylądowała w tym.
Ostatnio się nawet zastanawiałam jak to jest, że jest to ważne w jakim kubku tę kawę wypiję. Przecież kawa to kawa, herbata to herbata. Będzie to zawsze ta sama ciecz o tym samym smaku. A jednak kubek robi różnicę.
Mam takie dwa kubki z logiem zespołu Dżem (pozdrowienia Arturze!), kupione lata temu – praktycznie dedykowane kawie. Kubek #freedom od Martyny Wojciechowskiej, na który mi było żal kasy (no bo jak kubek za 5 dych), a uwielbiam – i też jest kawowy. Kubek "ojojany" z liskami od Ali, który zawsze ojojojuje herbatką. I trzy półki innych... przy czym do co najmniej połowy mam stosunek sentymentalny. I jak to jest, że zawsze jest jeszcze miejsce na kolejny? :D
W każdym razie nie jestem sama, i nawet są o tym memy... :D