Wczoraj koło 15-tej stwirdziłam, że "jak odpakuję te puzzle to w końcu może zacznę je układać". Jak odpakowałam, to stwierdziłam, że "tylko ramkę i idę robić rzeczy ważne". Koło 18-tej zorientowałam się, że nie jadłam obiadu, a zaraz trzeba się zbierać na łyżwy... ;-)
Ale w jakiś sposób lubię jak mnie tak wciąga w różne "nierozsądne" zachowania. Cała ta "Droga Artysty", którą aktualnie przerabiam, kładzie nacisk na to, żeby jednak pozwalać się temu naszemu wewnętrznemu dziecku wyszaleć. I po paru miesiącach widzę efekty – może nie wszystko będzie na czas, może o czymś zapomnę, może zmywarka poczeka 2 dni na wyładowanie, ale mój całościowy człowiek jest szczęśliwszy. I bardziej wydajny potem w "rzeczach ważnych". O wiele lepiej radzę sobie ze stresem i wyzwaniami "dorosłego" życia, nie mając w sobie zestresowanego dzieciaka, któremu wiecznie zabieram zabawki.
(Dziś tylko chciałam "przesunąć" płytę i dorobiłam cały dół :D)