Dziś dzień zaczął sie pod znakiem lenia, a skończył pod gwiazdozbiorem Oriona.
Rano trochę padało i mieliśmy wolny start, ale wiedziałam, że potem się rozpogodzi, i teoretycznie moglibyśmy wcisnąć spacer nad morze przed wizytą u rodziców, ale nie, paździochy padły na drzemkę :D
Niczego nie żałuję mimo wszystko, czasami organizm domaga się żeby się zatrzymać. Ta drzemka była super i uważam, że była potrzebna :D
I za to wieczorem już wykazaliśmy się większą siłą woli i przeszliśmy się wypalić dobroci :)
Dopiero na zdjęciu zorientowałam się, że widać Oriona. Mam jakiś sentyment do tego gwiazdozbioru. Zawsze jak wracałam do domu ze szkoły zimą za młodu to właśnie w kierunku Oriona.