W końcu!
Drugi albo trzeci rok zbierałam się, żeby pójść zobaczyć iluminacje w parku pod oknem.
Teraz to może trochę mniej pod oknem, ale w końcu bywam tu też. Ale zawsze było jakoś za daleko.
A teraz było zimno, trochę siąpił deszcz, późno już, wróciłam po 12h do domu i zdałam sobie sprawę, że to jest jedyna możliwość, kiedy jestem na miejcu po ciemku.
I co? I ubrałam się cieplej, zapominając radośnie rękawiczek [sic!], wzięłam aparat i poszłam pofocić.
Bosz, ja jednak lubię samolociki :D