No i mamy Nowy Rok.
Czy przyniesie coś "nowego"? Nie wiem. Wiem, że parę nowych rzeczy w nim zrobimy ;-)
To jest ciekawe, że potrzebujemy takich symboli, żeby się otrząsnąć i coś zmienić w życiu (pomijając, że postanowienia noworoczne w większości zostają zapomniane pod koniec stycznia ;-)). Tak właściwie dlaczego nie ma rzutu na siłownię 17 lutego? Dlaczego noe robimy podsumowań 20 maja? A co, gdy kalendarzowy nowy rok wcale nie pokrywa się z cyklem życia danej osoby i jest ona w środku jakiegoś procesu? Dla niej to nie będzie nowy rozdział ;-)
Nie chciałabym tym deprecjonować Nowego Roku jako takiego. Bardziej zaznaczyć, żebyśmy to my decydowali kiedy jesteśmy gotowi na nowe. Żebyśmy my decydowali, że chcemy coś zmienić. Jeżeli nowy kalendarz na ścianie ma nam to ułatwić - korzystajmy. Ale nie łapmy doła, że rok się skończył, a nie ma co podsumowywać albo czego zaczynać.
Ja wprawdzie zrobiłam "krótkie" podsumowanie tu pod ostatnim zdjęciem daily 2023. Bo w sumie 2023 był dość przełomowy jeżeli chodzi o moje życie i nie da się obok tego przejść obojętnie będąc centrum tego życia ;-) Ale czy mam jakieś postanowienia noworoczne? Chyba niespecjalnie - mam ciagle tę sama listę TODO od dłuższego już czasu i w większości są to projekty długofalowe.
Na pewno chciałabym żyć tak, żeby za rok też być tak samo szczęśliwa z tym samym mężczyzną. Ewentualnie może trochę bardziej ;-)
No i jeszcze schudnąć. Bo co to za wchodzenie w nowy rok bez postanowienia o zrzuceniu paru kilogramów? :D