Dawno nic o basenie nie było ;-)
A my tu ciśniemy dalej :>
Tempo mi powolutku wzrasta - choć raczej na zasadzie mniejszych przerw między długościami basenu niż samej szybkości płynięcia. Ale w końcu nie płynę po złote kalesony :D A świadomość, że mogę wejść do basenu, zacząć płynąć i zatrzymać się dopiero po kilometrze kraulem, jest cudowna. Szczególnie, że rok temu przepłynięcie jednej długości basenu to była walka o życie. Teraz takich długości potrafię zrobić 50. I tak naprawdę to móc płynąć dalej.
Jestem ciekawa kiedy będzie wypłaszczenie postępów. Na razie z każdym wyjściem coś jest lepiej, dłużej, mocniej... Ale na bank kiedyś "szczęście początkującego" się skończy ;-)