W sumie to rzadko jestem na cmentarzach 1 listopada.
Jakoś tak wypada, że często łączyłam sobie te dni wolne i wylatywałam gdzieś daleko. W sumie taki symbol jest ważny, ale myślę, że jest niewielka różnica czy pójdę na groby tydzień wcześniej czy później. Szczególnie, że i tak chodziłam w miarę regularnie.
Zresztą... temat śmierci i tak wraca do mnie w miarę regularnie. Czy to wiadomości, czy zdarzenia w rodzinie lub u znajomych. Zawsze jest smutek, nostalgia, tęsknota. Zawsze ten moment refleksji - czy doceniam moje życie wystarczająco, czy nie marnuję czasu, czy dbam o wszystko, o co powinnam? I chyba tylko na pierwsze pytanie mogę szczerze odpowiedzieć, że tak - jestem wdzięczna i doceniam to co mnie spotyka. Czy nie marnuję i nie zaniedbuję?.. Z tym jest gorzej.
Czy usprawiedliwia mnie ciągła chęć poprawy?... Nie wiem.
Wiem, że trzeba żyć. Jest później niż się wydaje...