Znowu to zrobiłam. Nowe pióro.
Ale tym razem to "na pamiątkę" i zasłużone ;-)
Pierwszy raz pióro Otto Hutt zobaczyłam w Porto, to już z 2 lata temu było. Zakochałam się od pierwszego dotknięcia. Jednak w Polsce dystrybucja jest praktycznie żadna, cena też niczego sobie i tak zostawiłam ten temat na kiedyś.
Równolegle chodziły mi po głowie pióra innej marki, jeszcze droższe, ale niestety, pomimo pozorów, nie do końca umiem zaszaleć w tym życiu, i wygrała wersja z dobrej promki za pół ceny od połowy ceny tego droższego ;-)
I w sumie się cieszę, bo chyba wolę używać rzeczy niż się z nimi cackać i takie pióro w ludzkiej cenie to jakoś tak lżej na duszy ;-)