Znowu to samo... Choć może nie do końca, bo tym razem "tylko" 2 tygodnie zaległości. No dobra - dla tych, co wnikliwi - 15 dni.
Ale nawet udało mi się nadrobić w dzień powszedni, może kosztem paru innych rzeczy, ale nadal. Niedługo pewnie znowu sobie narobię tych zaległości, ale może się uda jakoś mniej spektakularnie...
Dodam tylko, że jest 21:00 i jakieś milion stopni na zewnątrz. Jutro mają przyjść burze, może coś tu się ułatwi w warunkach do życia...
A pomyśleć, że moim aktualnym marzeniem wakacyjnym jest wypad w tropiki. Choć może główną różnicą w tym całym planie jest to, że w marzeniu występuje duży akwen wody zdatnej do pływania bez ograniczeń ;-) A my dziś w tym wszystkim nie wyrobiliśmy się na basen...