Braku przypadków ciąg dalszy.
W piątek byłam jeszcze po drodze na spotkaniu grupy Pióromaniaków w Gdańsku. Takie tam pogadanki o piórach, które fajne, które mniej, można pomacac czyjeść, powymieniać się atramentami.
I tak spotnanicznie odsprzedałam jedno z piór, którego nigdy nie lubiłam. a którego fanem był jeden z obecnych.
A dzień później dostaję tego Parkera od koleżanki "bo miała, ona nie używa, ja się tak tym pasjonuję, niech dobrze służy". No ludzie, toż to po prostu przepiękna wymiana :D To pióro pisze niebo lepiej od tamtego i jeszcze jest ładniejsze.
A poza tym Parker był moim pierwszym piórem, którego nie dostałam po rodzicach, więc do marki mam jakiś tam sentyment, a w stadku żadnego jeszcze nie było.