Lubię te momenty, gdy jakieś pióra się wypisują.
A jako, że piór mam sporo, i staram się nimi pisać rotacyjnie, to jednak trochę to zajmuje zanim coś się skończy. A tu jeszcze tyle atramentów nie dodanych do "dzienniczka"... (tak, zapisuję co gdzie w jakim piórze i robię próbki kolorów - od pewnej skali jest to niezbędne, żeby zapamiętać co i jak :D)
W każdym razie przetestowałam już prawie wszystkie próbki, którymi się wymieniłam po ostatnim Pelikan Hubie, została tylko jedna. Niektóre kolory z chęcią bym przytuliła w pełnym wymiarze.