Tydzień 47. 323 dzień pisania porannych stron.
Ciągle nie wierzę, że to robię.
Praktycznie od dziecka skracałam jak można było czas od wstania do wyjścia do szkoły czy potem pracy. Szybki prysznic, jakies śniadanie, potrafiłam w 20 min wyjść z domu jak było trzeba. Wszystko tylko po to, by móc dłużej pospać.
I tak z własnej nieprzymuszonej woli skróciłam sobie to "pospać" o dobre 30-40 minut. Nie sądziłam, że wytrzymam aż tyle. Choć teraz to już jest taki rytuał, że myślę, że będę pisać jeszcze długo. Szczególnie, że taki czas sam na sam z myślami z rana jest niesamowity i bardzo pomaga w życiu.