Dwa dni temu dowiedziałam się, że jednak jadę w góry w październiku. Trochę spanikowałam, bo w sumie 2 lata przed kompem w domu, z wycieczkami w porywach do paczkomatu, nie pamiętam kiedy przeszłam więcej niż 10km na raz.
Nie jestem pewna, czy lajtowy spacer nad morze i z powrotem, który tejże dychy też nie przebija, będzie takim super przygotowaniem, ale zawsze coś ;-)
Swoją drogą zastanawiam się dlaczego ja tak rzadko to robię. Przecież to takie łatwe jest, tak blisko to morze i w ogóle.