Praktycznie cały dzień pada.
Rano wypiłam praktycznie dwie kawy pod rząd, żeby w ogóle jakoś funkcjonować. A i tak się ciężko myśli.
Ale za to miałam przejaw "normalnego życia" - tak po prostu odwiedziłam znajomych na ich urodzinową herbatę, bez umawiania się wcześniej, bez kombinowania z terminami - super uczucie. No i ludzie cudowni, za każdym razem kiedy ich widzę, to wiem, że chcę więcej. A potem przychodzi wszystko i widujemy się co parę miesięcy...
Enigmatycznie tu napiszę tylko sobie z kronikarskiego obowiązku, że okoliczności towarzyszące temu spotkaniu za oknem były dość... nietypowe. I na pewno długo ich nie zapomnę. Choć może lepiej by było to odwidzieć....
PS. a tak to wyglądało nie przez szybkę: