Taki widok po obudzeniu się jest jednym z lepszych możliwych =)
Pomimo tego, że rzadko to robię, i to ostatnimi laty najczęściej w formule 4 dni na Jezioraku, to jednak spory kawałek mojego serca jest uszyty z płótna żaglowego ;-)
Na Jezioraku spędziłam praktycznie wszystkie wakacje w dzieciństwie i jest to coś, co jest częścia mojej tożsamości. Potem sekcja żeglarska w liceum, znajomy organizujący rejsy po Mazurach, dziesiątki dni każdego sezonu pod żaglami, w końcu kurs na sternika jachtowego i bujanie po morzu...
A potem związki, kompromisy, zmiana środowiska, jakieś dalsze podróże, góry niskie i wysokie... i tak o, od czasu do czasu, na chwilę gdzieś się wyrwę...
A serduszko trochę tęskni za takim jachtowym życiem na dłużej, dostosowanym do pogody, wiatru, natury... Dobrze, że żeglarstwo nie jest specjalnie limitowane wiekiem, i jak dobrze o siebie zadbam to na emeryturze też będzie można ;-)