Weekend z Open Voice Academy =)
I zamówiony obiad z dodatkowym ciasteczkiem szczęścia, które wybitnie poprawiło mi nastrój =)
Ostatnio to "czerpanie ze źródła" jest mocno na tapecie, szczególnie w temacie tych wspomnianych wczoraj piosenek. Wyglada na to, że jak odpowiednio dostarczymy sobie "bodźców" i "pokramu" dla weny, to da się całkiem niezłą ilość twórczości wydać na świat.
Nie wiem jak długo to utrzymam, szczególnie, że nie mogę żyć tylko tym, a właściwie to nadal gdzieś jest to pochowane po kątach i w resztkach czasu.
Ale zawsze daje się "ukraść" komuś jakiś zdanie, jakiś motyw z tekstu z netu, jakąś sytuację ze zdjęcia... i stworzyć własną historię. Przez większość życia traktowałam pisanie jako "terapię", wypluwałam własne emocje, których nie umiałam inaczej strawić. Teraz zaczynam pisać z dystansu. Tak, oczywiście znam emocje, o których opowiadam, ale to nie są moje zdarzenia, te "egzemplarze emocji" z piosenek nie są moją historią. Niesamowite wrażenie.
Nie pytaj, czy można te wszystkie piosenki gdzieś usłyszeć. Nie można. Jeszcze – a przynajmniej mam nadzieję, że jeszcze :D Wiem, że to "kiepski pomysł na promowanie własnej twórczości nie pokazywać jej nikomu", ale jak się robi to w ramach "hobby", po godzinach etatowych i jeszcze nie jako jedyną rzecz, to będzie trwało zanim się coś z tego "publicznego" urodzi...
Ale kiedyś coś pokażę ;-)