Co można napisać w taki dzień?...
Wstałam, wystawiłam samochód na słonko, bo mycie hali. Nawet zrobiłam parę kroków do Żabki w bloku obok w poszukiwaniu pączków. Bo taka piękna pogoda, aż fajnie te kroki zrobić. Wracając pożartowałam sobie z ochraniarzem.
A potem dostałam wiadomość od koleżanki "Nie sądziłam, że dożyję wojny" i wszystko jakby się zapadło...
Spojrzałam po sobie, akurat żółta bluza, niebieskie (jeszcze) niebo... skojarzenie przyszło samo.
Ale co to da? Co da to, że napiszę tu "głośno", że wojna to zło?
Gdzieś mi mignął dziś piękny cytat:
Historia uczy, że człowiek nic się z historii nie uczy
Jak trzeba mieć zryty beret, żeby sądzić, że robiąc to samo uzyskamy inne wyniki? Że któraś wojna będzie "dobra"?
Jak trzeba być smutnym wewnątrz, żeby potrzebować smutku innych ludzi? Jakie trzeba mieć w sobie braki mając nadzieję, że władza, pieniądze lub cokolwiek z zewnątrz je uzupełnią?
Ludzie, kochajcie siebie. Bądźcie ze sobą szczęśliwi. Wtedy nie będziecie zatruwać innym życia...
PS. Wyszłam na balkon zrobić zdjęcie tego żołto-niebieskiego serca na OBC. Wróciłam do tak cudownie ciepłego mieszkania... I ta myśl, że dziś nie wszyscy wrócą...