Dawniej miałam wyrzuty sumienia jak robiłam coś "niepoważnego" gdy czekały przysłowiowe śmieci do wyrzucenia albo inne "ważne" sprawy. Bo przecież trzeba być "zorganizowanym i przezornym". No i jak to tak, żeby dorosły człowiek bawił się zanim odbębni całą "pracę".
Jednak po praktycznie całym cyklu "Drogi artysty" już trochę inaczej na to patrzę. Widzę gdzieś tam w sobie to małe dziecko, które właśnie chce się bawić i robić niepoważne rzeczy. I jest o wiele szczęśliwsze jak mu pozwalam te głupotki robić. A ja jestem szczęśliwsza razem z nim.
Zawsze lubiłam tworzyć. Ulepszać, kreować, optymalizować, upiększać, po prostu robić fajne rzeczy. I wygląda na to, że lubię to nadal. Zupełnie inaczej się żyje jak się wyczyści głowę przy jakiejś mechanicznej robocie, która płynie ze środka.
Kiedyś koleżanka poprosiła mnie, żebym zbierała resztki świeczek, bo będzie robić nowe. Raz zapodałam jej dość sporo, ale tym razem... no cóż, zużyłam wszystko co nazbierałam :D
Na tych knotach było napisane, żeby nie zapalać przed 12h i przeprowadzić najpierw test spalania na jednej świeczce... No ale znajdźcie dziecko, które by na to poszło :D Oczywiście zalałam 10 sztuk na raz :D Na razie jeszcze stygną, niestety trochę się pozapadały i uzupełniałam jeszcze dziury. Jestem bardzo ciekawa jak będą się palić...