Czasami są rzeczy, które bardzo chcemy mieć, bo kojarzą się nam z jakimś luksusem czy komfortem życia, a potem się okazuje, że używamy ich może raz na rok, a czasem rzadziej... :D
Dla mnie jedną z takich rzeczy (oprócz np. deszczownicy) był nóż do siekania ziół i orzechów ze specjaną deską z wgłębieniem. Korzystam tylko wtedy, kiedy muszę posiekać orzechy (nie wiem, kto wymyślił, że w normalnym gospodarstwie domowym nakład pracy potrzebny do wyciągnięcia czegokolwiek innego niż zwykły nóż do krojenia pietruszki się jakoś amortyzuje), a te orzechy to siekam od wielkiego święta.
Tak jak zresztą na tym zdjęciu – do masy makowca (rodzynki są be, więc zawsze uparcie robię własną masę). Swoją drogą w tym roku poszłam wg przepisu ze strony dr. Oetkera i makowiec wyszedł mega. Już trzecia rzecz od nich, na suszonych drożdżach i w ogóle. Człowiek kolekcjonuje przepisy po prababciach swoich i znajomych, a potem okazuje się, że mainstreamowy przepis wychodzi lepiej... :D