Główną zaletą paczkomatów jest to, że wyciągają z nory.
Generalnie wprowadziłam taką zasadę pandemiczną, że jak już wyjdę z domu wyrzucić śmieci, po paczkę czy jakieś drobne zakupy, to zawsze dorzucam rundkę po parku.
Wyjść tak normalnie na spacer to jakoś ciężej. Pomimo że uwielbiam być na zewnątrz i ogólnie robić kroki. Nie wiem na czym to polega, ale próg wyjścia z nory mam wysoki. Trochę jak na tym memie (z którym zresztą też się identyfikuję :D):
Dlaczego tak ciężko nam czasem zrobić rzeczy, które kochamy?
A żeby nie skończyć tego wpisu w takim poważnym tonie, to dodam, że po drodze z paczkomatu do parku zauważyłam, że sprzedają choinki niedaleko mnie. I takie ładne nawet były. I pomyślałam, że w sumie to nie chciałam żywej choinki, nawet nie rozwiesiłam mojej standardowej sznurkowej, ale te takie jakieś mówiące do mnie "weź mnie". Zrobiłam wspomnianą rundkę po parku, a ich głos nadal rozbijał mi się echem w głowie. No to wróciłam do domu, wzięłam kasę i wózek (całe szczęście, że mam taką platformówkę, którą wożę zakupy z samochodu do domu) i poszłam kupić. Okazało się jednak, że już przyszłam pod koniec działalności tego punktu, który się przenosił jakieś 200m dalej. No to cóż... zrobiłam dodatkowe kroki z tym wózkiem zastanawiając się tylko jak będzie wyglądał powrót z choinką.
Kupiłam jeszcze większą niż chciałam. I nawet udało się w miarę bezpiecznie wrócić do domu. Tylko ledwo do windy się zmieściłam... :D No i nie przemyślałam tego momentu, w którym będę musiała ją zdjąć z wózka i wstawić na balkon (tak sobie wymyśliłam, bo skoro pracuję "za szybką", to przynajmniej sobie popatrzę) – okazała się tak ciężka, że nie byłam w stanie jej dźwignąć. Dobrze, że akurat sąsiad był w domu i mi pomógł (dziękuję! =))
Lampki przyjdą w środę. Jutro ogarnę jej jakąś większą doniczkę. I będzie można jeść mandarynki z widokiem na święta :D