Słońce zniża lot i teraz tak koło 8-9 zagląda mi prosto w oczy.
Któregoś poranka złapałam je tak oświetlające muszlę wydzierganą przez A. kiedyś mi na urodziny. To jest dopiero prezent! ❤
Może to kryzys wieku średniego, może te wszystkie jubileusze, przeprowadzki... ale jakoś tak ostatnio dość często nachodzi mnie myśl o tym, jakich wspaniałych ludzi mam dookoła. To jest naprawdę niesamowite.
Przez całe moje życie przewinęła ich się masa, a jednak wielu z nich zostało na lata. I nawet jak się nie widzimy, nie gadamy, to jednak tam gdzieś jesteśmy.
I tak czasami słucham tej muszli, tu, daleko od morza, a ona mi szepcze, że jest dobrze....
I jakby trochę słychać szum fal.