Tak jak są dni wymagające kawy, tak są też te wymagające cukru....
Bosz, nie wiem co to był za biometr czy kto tam wie co, ale dzień był straszny. Dawno tak nie zasypiałam na siedząco, kombinowałam w każdą możliwą stronę, żeby jakoś się rozbudzić, ale to było mega ciężkie...
A na to wszystko przyszła wiadomość o śmierci Kacpra Tekieli.
Wszystkie wiadomości o śmieci osób, które ceniłam, w jakiś sposób mnie dotykają, oczywiście nie jestem w stanie rozpaczać po każdej publicznej osobie.
Ale ta śmierć ruszyła mnie jakoś bardziej. Byłam z Kacprem w tym samym Klubie Wysokogórskim, choć w sumie nigdy nie spotkaliśmy się osobiście, jak ja się tam pojawiłam, to on już był w miarę sławny. Potem ożenił się z Justyną Kowalczyk, kobietą, którą zawsze ceniłam za hard ducha, determinację i jakieś takie zdrowe podejście do życia. Byli dla mnie pewnego rodzaju wzorem, latarnią, znakiem, że można żyć bardziej i odnaleźć szczęście osobiste. Że nie muszę wcale rezygnować z bycia silną, niezależną kobietą, żeby znaleźć kogoś, z kim spędzę życie.
I teraz, kiedy w końcu znalazłam, tu taka tragedia... Brak słów.
Chciałam napisać, że żadna publiczna śmierć mnie tak nie ruszyła, ale parę dni później internet przypomniał rocznicę śmierci Chrisa Cornella. Tamto wydarzenie też mnie przemieliło. Takie piękne rodziny, tyle dobra mogły jeszcze doświadczyć...
Ech...