Długo z tym kitraniem się w hotelu nie wytrzymaliśmy i kolejnego dnia, jako że piorunów już nie było, prześlizgnęliśmy się gdzieś pomiędzy ulewami pooglądać rybki w akwarium.
O ile od deszczu w miarę nam się udało wylawirować, to wiatr towarzyszył nam stale, a to co się działo na morzu było naprawdę ładnym spektaklem.
Choć musze przyznać, że tym co na morzu to nie zazdrościłam, łatwo tam nie mieli...